Hmmm... no nie zrzuciłam 1,9 kg... ale tez nie przytyłam :) Teraz ważę 61,2 co też jest super - powoli, powoli do przodu, prawda? :)
Na moim wiejskim urlopie zaliczyłam też mały sukces: przebiegłam wreszcie 10 km!!! Z tego tytułu zamierzam sobie jutro kupić (tak jak sobie obiecałam) bransoletkę Lilou, która będzie mi przypominać, że mogę naprawdę duuuużo, jak się tylko postaram :)
Nie muszę chyba dodawać, że
teraz mam apetyt na 15 km?;)
A wczoraj zrobiłam sobie granolę, której przepis zaczerpnęłam z ostatniego Runners World:
I gotowe! :)
Jest meeeega pyszna i baaaardzo zdrowa. Kalorii ma oczywiście mnóstwo (oprócz płatków owsianych jest tam garść żurawiny, garść orzechów laskowych, garść pestek słonecznika, trochę miodu i sok z kilku pomarańczy), ale zero cukru i zero syropu glukozowo-fruktozowego, jak granole ze sklepu.
PS. W ostatnim tygodniu 3 osoby (!) powiedziały mi, że szczupło wyglądam - miód na moje uszy!
nie utyć na urlopie to prawie jak schudnąć ;P i gratuluję tej magicznej granicy 10 km. jeszcze trochę i będziesz biegała maratony
OdpowiedzUsuń"nie utyć na urlopie to prawie jak schudnąć" - pięknie powiedziane!!! :)))
UsuńA co do maratonu - hmmm... to moje cichutkie marzenie...;)
Kalorie, a kaloriami, ale jaki wartości odżywcze ma ;)
OdpowiedzUsuńAno!:)
UsuńAgo na śniadanie wspaniały pomysł! Ja bym pewnie nawet miodu nie dawała.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, nastepnym razem chyba go pominę - na tak wielką porcję raczej nie zmienia znacząco smaku. Po za tym żurawiny są słodkie i jeszcze ten dodatek soku z pomarańczy...
UsuńCo jak co, ale pomysł miałaś świetny ;)
OdpowiedzUsuńSuper co wygląda.
Smakuje równie dobrze, uwierz! :)
OdpowiedzUsuńTak, to prawda z tymi kaloriami. Ja od kilku lat próbuję zmienić swoje myslenie, ale te kalorie są już chyba "wdrukowane" moją podświadomość;)
OdpowiedzUsuńGratuluje Ci Agnieszko, dla mnie bieganie to straszna meczarnia:-) A granola domowa jest najlepsza, ja tez sama robie:-)
OdpowiedzUsuń