Jednym z największych minusów pracy w dużym, zgranym i sympatycznym zespole jest to, że cały czas jest coś do świętowania. Urodziny, imieniny, rozpoczęcie pracy, pożegnanie, rocznica podjęci pracy - wszystko jest okazją do tego, by przynieść dla współpracowników ciasto.
Bardzo jest to fajne, integruje i powoduje, że zawsze jest kupa śmiechu, ściskania się i pozytywnej energii. Co z tego, skoro to mi po prostu nie służy... Nie mogę się oprzeć tym słodkościom, jak ktoś mi talerzyk pod nos podstawia... Ja wiem, że to wymówki, ale prawd jest, że po kilku dniach jedzenia ciast, ochota na słodkie przychodzi sama i nie tylko ja pojawiam się rano w pracowej kuchni z pytaniem:
" To kto dziś przynosi ciasto?:)"
Sytuacja jest o tyle dramatyczna, że wczoraj waga pokazała...:
A już miałam nieco ponad 61 kg w tym roku, a teraz cel (58-59 kilo) cały czas niebezpiecznie daleko:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( Waga to jedno, jeszcze gorsze jest to, że cały czas po tych pysznościach jestem objedzona, wzdęta, śpiąca, bez energii, pełna wyrzutów sumienia i z fatalną cerą...
To się musi skończyć.
Mam nadzieję, że pomoże mi w tym wczorajszy, inspirujący dzień. Byłam z koleżanką na Festiwalu Zatoka Kobiet w Sopockiej Zatoce Sztuki. Było to - jak pisali organizatorzy - jedno z najważniejszych wydarzeń dedykowanych Paniom w Polsce. Organizatorami spotkania była Fundacja MCKA, Zatoka Sztuki oraz dyrektor artystyczny - Agata Młynarska, redaktor naczelna "Skarbu". Gośćmi festiwalu były niezwykłe, silne kobiety, które swoimi działaniami udowadniają, że w kobietach jest wielka siła, musimy tylko chcieć ją odnaleźć i realizować się.
To co mnie zainspirowało najbardziej to warsztaty na temat zdrowego żywienia, które poprowadził Janusz Arrasz - specjalista do spraw żywności ekologicznej i wegetariańskiej, popularyzator tematyki profilaktyki zdrowotnej, organizator imprez promujących zdrowy styl życia, autor programów radiowych o tematyce bio i wege żywności.
Dowiedziałam się mnóstwo ciekawych rzeczy no i co najważniejsze - na maksa się zainspirowałam i od razu po warsztatach poleciałam do Piotra i Pawła po czerwony ryż, kaszę jaglaną i olej kokosowy (którego w sumie nie kupiłam, bo powstrzymała mnie jego dziwna konsystencja i wygląd mydła, ale chyba jednak dziś przemogę się , wrócę i kupię..;)