Środa była dniem tak bardzo obfitującym w wydarzenia (kręcenie filmu korporacyjnego, przygotowania do największej corocznej imprezy firmowej oraz przygotowanie prezentacji dla prezesa), że dzień pracy zakończył się po 13,5 godzinach.
Nie lubię, nie lubię...
Wkurw na siebie, że znowu się dałam, na firmę, na szefową, że dzieci nie ma i do domu jej się nie spieszy, że znowu nie udało mi się wyjść po 10 h, jak planowałam...
Anyway - wróciłam do domu z zamiarem niejedzenia już dziś niczego i jak stanęłam przy kuchennym blacie między talerzem z kopytkami i patelnią z bułką tartą to w mig zjadłam pół porcji. Wkurzona na siebie poprawiłam dwoma Michaszkami oraz dwoma plasterkami sera.
Ale dziś Z PEWNOŚCIĄ będzie lepiej:) Zwizualizuję sobie dzisiejszy dzień: zaraz grzecznie i szybciutko wstaną dzieci, które bezkolizyjnie i w tempie pozwolą się ubrać, nakarmić i zawieźć do żłobka i szkoły, jazda do pracy (bez korków - a jakże!) potem bezstresowe , przepisowe 8h pracy przerywane odżywczymi, niskokalorycznymi posiłkami, powrót do domu (i znowu bez korków - jak ja to robię!) , zdrowy, lekki obiad przygotowany przez teściową, zabawa i odrabianie lekcji z dziećmi (starszy naturalnie przyniesie przynajmniej jedną piąteczkę), pół godzinna drzemka, 45 minut ćwiczeń z Mel B, miły wieczór z mężem, prysznic i zdrowy, dłuuuugi sen:)
Da radę?;)
Trzymam ciuki żeby choć w części tak było ;)
OdpowiedzUsuńI w części było! :)
Usuńi jak? dałaś radę? :)
OdpowiedzUsuńPrawie:) Niestety treningu nie było, bo mi dzieciak się rozłożył... Dziś musze to nadrobić :)
Usuńwspółczuję siedzieć tyle czasu w pracy, znam ten ból
OdpowiedzUsuńSuper blog do poczytania w wolnej chwili!
OdpowiedzUsuńWarto poczytać takie inspirujące wpisy!
OdpowiedzUsuńfajnie tu u Ciebie! blog warty polecenia :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane ! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHaha, śmieszny wpis :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, nie jest łatwo dostać się do pracy
OdpowiedzUsuń