wtorek, 11 lutego 2014

Rewolucja życiowa - następny rozdział: NOWA PRACA

Miałam wrócić i co? Obiecanki cacanki z tego wyszły... Powód, jak zwykle, prozaiczny - chroniczny brak czasu...

A teraz? Teoretycznie powinnam mieć go jeszcze mniej, ale z doświadczenia wiem, że im więcej mam obowiązków, tym lepiej się organizuję, więc mam szczerą nadzieję, że wrócę do regularnego blogowania. Uwaga: chwalę się: po 5 miesiącach szukania pracy i dwóch faktycznego bezrobocia (po macierzyńskim wróciłam "na papierze" do pracy na 6-miesięczy okres wypowiedzenia bez konieczności wykonywania obowiązków) ZACZYNAM PRACĘ!





Start dokładnie w poniedziałek o 7.15. Czym będę się zajmować? Tym co lubię, znam i kocham - komunikacją i PR-em. 

Do wczoraj byłam w nieustającej euforii od momentu ostatniego (trzeciego) etapu rekrutacji w tej firmie. Niezła pensja, super socjal, karta Multisport (będę chodzić na siłownie!!!!!), opieka medyczna, opieka stomatologiczna, 13-tka, 14-tka, dofinansowanie wczasów, dofinansowanie wypoczynku dzieci, premie itd.

Co się zmieniło? Hmmm... przed wszystkim szefowa poprosiła mnie o przyjście do pracy na 2h przed faktycznym jej rozpoczęciem na przekazanie pewnych dokumentów, przepisów itp. Ok, nie miałam z tym problemu, zwłaszcza, że jak wiadomo - mam czas. 

Nie bardzo wiedziałam, czemu mi przekazuje to tydzień wcześniej  - czyżbym miała być tak bardzo zajęta w robocie, że nie będę miała czasu na zapoznanie się z firmowymi dokumentami?!?! Trochę mnie to zdziwiło, nie powiem, przecież szefowa powinna przewidzieć jakiś czas na tzw. wdrożenie, zapoznanie z obowiązkami, z firmą, z ludźmi, z tym co w tym dziale robili wcześnie itd. Okazuje się, że w dużej mierze mam to zrobić w domu. Hmmm... ok.

Ale w trakcie przekazywania tych dokumentów od razu zaczęła opowiadać o moich obowiązkach, o projektach które poprowadzę, co chwilę pytając: "Czy ma Pani jakieś pytania?" Jak mnie coś zaciekawiło, oczywiście pytałam, ale bez przesady zakładając, że to co ona mówi, to taka zajawka, więc czas na szczegółowe dopytywanie się będzie podczas szczegółowego przekazywania obowiązków, a nie teraz tak w biegu, na szybko, bez komputera ...


Chyba się myliłam - kiedy podczas pożegnania szefowa po raz ostatni zapytała "Czy ma Pani jakieś pytania?" odparłam, że teraz po dosyć ogólnikowym zarysie czekających mnie zadań ciężko o pogłębione pytania i "wszystko wyjdzie w praniu" usłyszałam trochę przerażony głos szefowej: "Ale my szybko potrzebujemy działań operacyjnych, pani Ago, bardzo szybko!!!".

Czy ona mnie chciała nastraszyć, zmobilizować??? Ale ja jestem zmobilizowana! Nie zamierzam się obijać, naprawdę - nie mam tego w planie (nie oczekiwałam tez, że szefowa będzie mi robić rano caramel latte macchiato, a tajski masaż w czasie lunchu), ale spodziewałam się, że kilka dni (Jezu - chociaż dwa!!!) na ogólne rozpoznanie będę miała... Na spokojnie, bez nerwów.
 A tu 7.15-szkolenie bhp, a 7.20 - w kierat ;) Dobra, żartuję, może nie będzie aż tak źle, ale jakoś mnie ... zniesmaczyła ta wczorajsza rozmowa... Może mnie  życie rozpieściło, ale mam po prostu inne doświadczenia z poprzednich prac. Potrafię ciężko pracować, nawet lubię, ale nie cierpię, kiedy ktoś niepotrzebnie stwarza ciśnienie. (Żeby było śmieszniej rekrutacja trwała całe 5 miesięcy - jak  tak bardzo potrzebowali pracownika, to czemu nie zrekrutowali go w miesiąc,dwa - żeby mieć szybciej kogoś do pracy?!) Warto napomknąć, że firma w której się zatrudniłam to duża korporacja, mając dobrą opinię wśród pracowników, nie jest to jakiś prywaciarz - krwiopijca.

Pewnie przesadzam...?

4 komentarze:

  1. Może to tylko takie pierwsze wrażenie! Trzymam kciuki, aby było dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Agrafka/motylek-sprzęt przez większość używany na wewnętrzną część ud, ale może też być na ramiona o taki http://2.bp.blogspot.com/-oFAP92muUMg/UfJBLmYc4OI/AAAAAAAAAII/Hnh3YNDeFew/s1600/agrafka.jpg

    OdpowiedzUsuń