FRYZURA
Myślicie pewnie, że mało która dziewczynka ma w tym wieku kopleks dotyczący włosów? Pewnie tak, ale ja naprawdę miałam powód. Otóż w tym roku właśnie zaczęliśmy, regularnie w ramach w-f- uczęszczać na basem. Pech chciał, że moje włosy wtedy (ech...) były baaardzo długie, baaardzo gęste i baaardzo kręcone i kompletnie nie nadawały się do samodzielnego suszenia i to pod presją czasu.
Naprawdę! Pamiętam, że po kąpieli w domu rodzice suszyli mi włosy bitą GODZINĘ (!). W związku z tym gdybym miała je suszyć samodzielnie po basenie i jednocześnie zdążyć na kolejną lekcję prawdopodobnie chodziłabym przez cały rok z permanentnym zapaleniem płuc. Cóż było począć, włosy obcięto. (To tez temat na dygresję - jak już powiedziałam włosy były naprawdę niezłe, więc fryzjerka upartując interes zapytała moją mamę, czy chcemy wziąć włosy po obcięciu ze sobą, Jako że moja zdziwiona, niepraktyczna mama odparła, że oczywiście nie, fryzjerka zaczęła ochoczo ciąć jak najdłuższe pasma, okładać je równiutko na stole celem sprzedażny na perukę !) Wygladałam - TRAGICZNIE... Obcięcie na zapałkę z tymi bardzo gestymi i kręconymi włosami, wybitnie mi nie służyło. Miałam wrażenie, że najpierw do pomieszczenia wchodzi moja głowa, potem długo, długo nic, a potem ja. Co więcej, dzieci zaczęły się ze mnie śmiać, że wyglądam jak szopa i to niestety ciągnęło się (okazjonalnie, na szczęście) kilka lat.
Długo nie lubiłam swoich kręconych włosów, nawet jak już odrosły, bo się nie układały, bo nie mogłam mieć grzywki itd. Nie miałam oczywiście prostownicy, środków do stylizacji, które mogłyby ujarzmić moją lwią grzywę tez nie było w tych siermiężnych czasach...
Na studiach kupiłam prostownicę i kompleks minął. Włosy w połowie pewnie wypadły, a druga połowa jest pod moją całkowitą kontrolą.
Ponieważ natura nie lubi próżni, na zakładkę pojawił się mój drugi kompleks
NADWAGA
... ale o tym w następnym odcinku.