sobota, 15 lutego 2014

Wolę się śmiać do sałatki niż być Grumpy Catem!

Tak jakoś mam, że wszystkie zawirowania w moim życiu odbijają się na jedzeniu. Przez ostatnie dwa miesiące byłam już nieźle sfocusowana na znalezienie pracy, cały czas w nerwach między jedną, a drugą rozmową kwalifikacyjną, podczas przygotowań do kolejnej.  Miałam ciągłe poczucie, że żyję w jakimś zawieszeniu, nic nie mogę zaplanować... Wymówki, tak wiem, ale koncentrowałam się głównie na byciu atrakcyjnym pracownikiem dla potencjalnego pracodawcy niż atrakcyjnym człowiekiem dla siebie i innych.

Obsunęłam się w ćwiczeniach (cholerna komórka mi zastrajkowała -mogę dzwonić i wysyłać SMS-y, ale nie mogę korzystać z Endomondo, MyFitnessPal i innych aplikacji), na spacery z Dżemikiem chodzę rzadziej (albo było za zimno, albo roztopy uniemożliwiające chodzenie z wózkiem po chodniku, albo przeziębienie maluszka), nie biegam, bo boję się o kolano, na nordik chodzę tylko z koleżanką ciężarówką, co nie czyni naszego treningu szczególnie wyczerpującym ;), orbitrek odstawiony do sypialni czeka na ... ? Cholera wie, co.

 Blogi o tematyce zdrowego odżywiania, o byciu fit itd. zamiast mnie mobilizować dołowały mnie. Jak mi nie idzie, to jak sobie poczytam kolejny rozetuzjazmoway wpis o koktajlach, ketlach, czy bieganiu to myślę sobie, że tylko ja mam takie zjazdy, tygodnie bez motywacji, dni bez warzyw i ruchu i zamiast być  dziewczyną, która śmieje się do sałatki * jestem raczej jak Grumpy Cat **...

Muszę to zmienić, bo to się odbija na moim nastawieniu do otoczenia i na moich domownikach, niestety... Nie ukrywam, że tak zabrać się po raz milionowy za siebie jest trudno, bodźców brakuje. Chodakowska nie chce zadzwonić do moich drzwi i kopnąć mnie w tyłek...

No nic, trudno - sama muszę wziąć odpowiedzialność za swoje życie, zdrowie, jedzenie.
O postępach (mam nadzieję) -  będę informować! ;)







 * To jakiś fenomen z tymi laskami, które jarają się a widok zieleniny! Oto dowody:



** znacie Marudnego Kota? :)

1 komentarz:

  1. :-D Aga, rozwaliłas mnie :-D
    Aż się chce powiedzieć, że śmieją się do tej sałaty, jak głupi do sera :-D
    Na wpisy z postępami oczywiście czekam, tak jak i na opis pracowych zmagań.
    Pozdrawiam
    Kaśka strażakowa ;)

    Ps. A pomysł z pudełkami do pracy - fajowy!
    Ps.2. Mam nadzieję, że szkolenie BHP trwało jednak dłużej niż 5 min :-/ (no sorry, musiałam ;)

    OdpowiedzUsuń